Wraz z pojawieniem się Dzieci w domu tematy zwierzęce zaczęły nas atakować. Rozpoczęliśmy całkiem niewinnie od pluszowych misi, osiołków i innych milaczków. Potem rozpoczęliśmy tropienie książkowych przygód zaspanych kotków, niezdarnych foczek i malutkich wilczków. Nie wiele czasu minęło, a trzeba było kupić pudła do przechowywania stad dinozaurów, dzikich zwierząt z Afryki oraz „słodkich” foko-piesko-pandek.
Zwierzaki wędrują po całym mieszkaniu, korzystając z kąpieli pod prysznicem, zakradając się do porannych kanapek i mojej kawy. Czasami też wysypują mi się z kieszeni płaszcza…
A tymczasem znalazłam w sobie wrażliwość na rysunkowe przedstawienia zwierzaków. Z Madrytu przywiozłam więc zdjęcia orki na morzu, która uatrakcyjniała szybę wystawową sklepu oraz portret jelonka z muru starej kamienicy. Nagle zaczęło okazywać się, że zwierzęta zaistniały w mojej estetyce.
Rysunkowe zwierzaki córeczki obserwują z zapartym tchem. Zarysowane kartki znajduję wszędzie, a dzisiaj wjechała na mnie owca na rowerze….:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz