Spacer szeroką plażą z miękkim piaskiem trwał dzisiaj wiele
godzin. Przestrzenie niemal puste z zatokami morskiej wody, pachnącymi lasami
iglastymi w tle to wakacje marzeń. Dzieci
z dzikim zapałem goniły mewy, wskakiwały na napotykane kamienie, wywijały
znajdowanymi, obłymi od nurtu wody patykami. Zupełnie oczarował nas jednak
widok ułożonego z gałęzi tipi. Konstrukcja stała na środku plaży i zapraszało do
środka. W nakrytym szalami namiocie Dzieci odbyły ważną naradę: jaki smak ma
mieć sobotni, urodzinowy torcik Córki. Plażowi Indianie nie doszli do
porozumienia i z dzikimi okrzykami pognaliśmy dalej.
Droga powrotna prowadziła nas przez las, a tam atrakcji
część dalsza. Spotkaliśmy wiewiórkę, ruda kitkę, żuczki, które niosły osę do
swojej spiżarni oraz wiele małych, brązowych żabek. Synek poczuł w sobie zew
grzybiarza i z jemu właściwą starannością przeglądał okoliczne trawy. Wszelkie
znaleziska sygnalizował okrzykiem radości….A na koniec przyrodniczej wędrówki
wzdłuż wydm zobaczyliśmy przemykającego lisa i to było ukoronowanie wrażeń
leśnych. Dzieci jeszcze długo opowiadały sobie o dzisiejszym dniu….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz