sobota, 20 lipca 2013

Złapać tramwaj


        Zawsze chcieliśmy popłynąć tramwajem wodnym. Zgrabne pokłady zadaszone białą płachtą kierowane przez panów w marynarskich czapkach kursowały jak się zdaje często. Niestety okazało się że wywieszone na przystankach rozkłady jazdy nie obowiązywały ich….Tramwaje wodne miały swój rytm i zatrzymywały się na dowolnych przystankach, może wybranych losowo. Tak więc gdy dzisiaj zobaczyliśmy tramwaj, który zawinął na mijany przez nas przystanek na rzece rzuciliśmy się w jego kierunku z dziką radością. Chyba zresztą nie tylko nam udzieliło się to podniecenie, gdyż  za nami pędziła jeszcze jedna rodzina tylko, że wyposażona w wózek o mocnych kółkach, poczułam je na piętach…Nie pytając o kurs stateczku kupiliśmy bilety i poddaliśmy się przygodzie pt. „Podróż w nieznane”. Wiatr rozwiewał nam wszystkim włosy (poza Synkiem, który ostatnio mocno skrócił fryzurę), a mijane mosty wyzwalały w nas dzikie okrzyki radości. Dzieci szalały na widok kaczek i łabędzi, które jak się zdaje wyglądały inaczej z wody niż z lądu.

Planujemy kolejną wycieczkę tramwajową, hmm…. a może lepiej z tą komunikacją wodną nic nie planować tylko po prostu spacerować wzdłuż brzegu rzeki. Może i tym razem kapitan zatrzyma się znienacka…
Kotwica, którą usilnie próbował podnieść Synek
Przepływamy pod jednym z wielu mostów.

                                                                Nasz tramwaj wodny.



 

Brak komentarzy: