Jak co rano zapominamy o tym słynnym ochłodzeniu, które ma nadciągnąć…Córeczka
w zwiewnej, białej spódnicy i lekkiej koszulce maszeruje na przystanek
autobusowy zastanawiając się jak zwykle czy zdążymy na autobus. A nasz pojazd przyjeżdża
niezależnie od rozkładu, witając nas wypełnionym szczelnie wnętrzem. I tu
zaczynają się gry miejskie czyli kto ustąpi miejsce mamie z duuużym brzuszkiem.
Nie zawsze znajdują się odważni….
A potem szybki powrót do domu, do zakatarzonego Synka,
praca, gotowanie obiadu i ponowna wycieczka do szkoły po Córeczkę. Wspólnie
jedzona ryba duszona w woku z ryżem i warzywami nie dla wszystkich okazała się
cudowna. Standardowe kręcenie nosem na pyszne! jedzenie dzisiaj nie znalazło u
mnie przełożenia na cierpliwe namawianie i tłumaczenie zalet mięsa rybki. W
mieszanych nastrojach rozeszliśmy się do prac domowych……(ryba doprawiona sokiem
ze świeżej pomarańczy i posypana zielonym koperkiem była świetna…..hm…..)
Burza z widowiskowymi piorunami przetoczyła się przez
miasto, ale temperatura nadal ciepła pozostawia nam obietnice jutrzejszego,
nadal pogodnego dnia : )
![]() |
Przy śniadaniu Synek zauważył nowe serwetki na stole i natychmiast pobiegł po "Takie same figurki papużek" z kolekcji zwierzątek Schlaicha. Takie radości poranne..... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz